Herbata z cytryną
Używając cytryny, np. do herbaty, trzeba pamiętać o kilku sprawach. Jeśli skórka nie nadaje się do spożycia — musimy ją odrzucić. Mycie nie pomoże. Niestety, w ostatnich latach dość często handel obdarzał nas owocami cytrusowymi o „zatrutej” skórce. Trzeba było odkrawać ją, kładąc plasterek owocu do herbaty, a także wyrzucać skórki pomarańcz, zamiast je smażyć na konfiturę czy suszyć dla aromatyzowania deserów. O tym, że skórki owoców cytrusowych nie nadają się do spożycia, zwykle informuje prasa, nie tłumacząc jednak dlaczego. Można to zresztą odczytać też na skrzynkach lub kartonach, z których w sklepie wydobywają owoce. Chodzi zwykle o środki chemiczne, które użyto, aby cytrusy nie zepsuły się w czasie transportu lub podczas przechowywania. Jeśli jednak są owinięte w bibułkę nasączoną takim środkiem chemicznym, jak np. Diphenylem, to wystarczy zdjąć bibułkę z owocu, a „difenyl ‘ wywietrzeje w ciągu pół godziny i skórka będzie się nadawała do konsumpcji. Ten środek nie dopuszcza do pleśnienia, a więc także i w domu warto nie zdejmować bibułki, jeśli się dłużej cytryny chce przetrzymać. Gdy skórkę można spożywać bez zastrzeżeń, byłoby marnotrawstwem ją odrzucać. Po pierwsze: dodaje aromatu herbacie, bo najwięcej lotnych olejków aromatycznych jest w jej wierzchniej, żółtej warstwie, a po drugie: tuż pod tą skórką znajduje się właśnie cenne albedo, bogate w bioflawonidy, czyli witaminę P.
100 g soku z cytryny zawiera ok. 30 mg witaminy C, a soku wraz z miąższem 50 mg. Minimalna dawka witaminy C potrzebna człowiekowi codziennie wynosi 30 mg, a maksymalna o wiele więcej (przeciętna — od 70 do 120 mg). Ale trzeba pamiętać, że podczas zdenerwowania, w szoku, przy jakimś gwałtownym, silnym przeżyciu potrafimy zużyć nawet 3000 mg w ciągu dnia. Ponadto, gdy nasze serce czuje stan przedzawałowy, to całą witaminę C zabiera dla siebie, a organizm — według określenia medycznego — znajduje się w stanie szkorbutowym*).
Jak wiadomo, dłużej trwające niedobory witaminy C wywołują straszną chorobę, zwaną gnilcem lub szkorbutem. Warto też pamiętać, że jest antyutleniaczem, czyli należy do grupy tych czynników (witamina E, selen, kobalt), które chronią-przed tzw. chorobami cywilizacji (rak, serce, złe krążenie, nadciśnienie i in.). Więc… wracajmy do naszej herbaty z cytryną.
Witamina C, czyli kwas askorbinowy, jest szalenie kapryśna i nietrwała. Zetknięcie z żelazem powoduje natychmiastowe jej zniszczenie. A więc, trzeba odkrawać plasterek cytryny najlepiej nożem-piłką z plastyku, tak jak pomidory. W najgorszym przypadku — nożykiem nierdzewnym.
Okazało się po bliższych badaniach, że cytryny przechowywane dłuższy czas w lodówce tracą nie tylko witaminę C, ale i P. Może nie od razu w całości, ale stopniowo. Im niższa temperatura, tym szybciej. Więc jeśli już przechowujemy cytrusy w chłodziarce, to w pojemniku na owoce, znajdującym się na najniższej półce, gdzie temperatura nigdy nie spada poniżej’ 0°C, a zwykle utrzymuje się w granicach +4 do +6.
Wiadomo również, że ani witamina C, ani P nie lubią wysokich temperatur. Bardzo duża ich część niszczeje np. podczas gotowania, szczególnie szybko wtedy, gdy wrząca potrawa styka się ze świeżym powietrzem. Tlen powoduje rozkład tych witamin; powolny — przy temperaturze pokojowej, a szybszy — w miarę jej podnoszenia. Co z tego wynika? Nasz plasterek cytryny wkładajmy do herbaty w ostatniej chwili przed piciem, tj. wtedy, gdy herbata już lekko ostygła. Nigdy nie należy nalewać wrzątku na plasterek umieszczony w szklance czy filiżance. Oto — o ilu rzeczach trzeba wiedzieć, zanim się komuś poda herbatę z cytryną. Wypada jednak choć kilka zdań powiedzieć o pochodzeniu drzew cytrusowych.
Najnowsze komentarze